Zeszłym razem poznaliśmy królową, dzisiaj przyszła kolej na księcia owoców. Oto jego włochatość, Książę Jagodzian Rambutan!
Jest jednym z najbardziej powszechnych, a jednocześnie najsmaczniejszych owoców, z jakimi spotkaliśmy się w Azji Południowo-Wschodniej. Rambutan pochodzi z Malezji i Indonezji, jednak obecnie uprawiany jest w całym regionie, a także w Australii, na Hawajach oraz w Ameryce Centralnej.
Należy do rodziny mydleńcówatych, jest więc bliskim krewnym liczi, co zresztą „poznacie po owocach jego”. W odróżnieniu od liczi owoce rambutana są jednak dużo większe (5-7 cm), cechują się bardziej delikatnym smakiem, a ich skorupki nie są pokryte łuskami, ale miękkimi kolcami. To właśnie od nich wzięła się jego nazwa – „rambut” to po malajsku „włochaty”. Na Filipinach jest znany pod nazwą laguan, a w Wietnamie jako chôm chôm, czyli „zmierzwione włosy”.
Dojrzały owoc jest najczęściej koloru czerwonego, można jednak natknąć się także na odmiany czerwono-zielone, zielone lub pomarańczowe.
Rambutan dobry na wszystko
Po rozłupaniu skorupki odkrywamy soczysty miąższ przypominający miękkie, białe jajeczko. W środku znajduje się duża, gładka pestka – jeżeli nie da jej się oderwać, owoc prawdopodobnie jest przejrzały. Nawet dojrzały miąższ schodzi jednak z kawałkami pestki, która czasami jest lekko gorzka. Owoce w smaku przypominają winogrona i w medycynie ludowej używane są do leczenia biegunki i pozbywania się pasożytów układu pokarmowego. Kora podawana jest matkom po porodzie, a liście podobno pomagają przy bólu głowy.
Jak widzicie – same plusy. Rambutany można kupić praktycznie na każdym azjatyckim targu, są pyszne i tanie, a dzięki elastycznym skorupkom można je nosić przy sobie i podjadać na bieżąco. Wypatrujcie więc na targach czerwonych, włochatych potworków …
8 komentarzy
Owocowo, odc. 2 – Mangostan | przedeptane
31/07/2015 at 10:32[…] lubują się w obrazowych nazwach owoców. W późniejszych odsłonach serii przedstawimy króla i księcia owoców, jednak kobiety mają pierwszeństwo – poznajcie królową […]
Ewa| Daleko niedaleko
04/08/2015 at 08:43Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Zaraz po mangostanie mój drugi ulubiny owoc. Tęskni mi się za tym smakiem :)
PatTravel
04/08/2015 at 09:34Podpisuje się pod wypowiedzia Ewa| Daleko niedaleko :)
Nie zawsze poprawne zapiski Dee
04/08/2015 at 11:24Pamiętam, że kiedyś próbowałam w Azji i było bardzo smaczne, ale potem kupiłam w supermarkecie w Anglii i bardzo się roczarowałam. Nie ma to jak owoce w naturalnym środowisku
Przedeptane
04/08/2015 at 11:36Dokładnie :) My mamy podobny problem z mango – uwielbiamy je, ale doszliśmy do wniosku, że na naszej szerokości geograficznej po prostu nie da się go dobrze kupić. Albo jest zielone i twarde jak skała, albo brązowo-czarne i rozpada się w dłoniach.
Natalia | Biegun Wschodni
04/08/2015 at 11:29Brawo ja! Pierwsze moje skojarzenie to było liczi właśnie :)
magda
05/08/2015 at 11:34Strasznie lubię, a nie jadłam już wieki. Dzięki za przypomnienie mi o nim. Przy następnej wizycie w warzywniaku sobie kupię :)
Marcin
06/08/2015 at 20:01Jadłem podczas ostatniego objazdu po Azji i przyznaję, mega smaczny owoc, ale moim królem jest liczi. Jak pierwszy raz je zjadłem, gdy mieszkałem w CHRL, w jeden wieczór spałaszowałem 3 kg. Następnego dnia miałem pancerny, wypchany brzuch ;)