W porównaniu z antykiem czy renesansem wczesne średniowiecze ma żałośnie słaby PR, rzadko trafia na ekrany kin i kartki książek. W ramach łatania dziur w wiedzy historycznej wyruszmy więc do Akwizgranu, stolicy pierwszego nowożytnego imperium na europejskim kontynencie.
Ach, Aachen
Miasto ma za sobą kilkanaście wieków niezwykle burzliwych dziejów, a więc jego okolice obfitują w różne ciekawostki i kurioza historyczne. W pobliżu Akwizgranu znajduje się trójstyk granicy Belgii, Holandii i Niemiec, który jeszcze sto lat temu był czwórstykiem. Ponieważ politycy nie potrafili się dogadać na Kongresie Wiedeńskim, od 1815 do 1919 roku istniało tutaj osobliwe państewko Moresnet, o które w swoim czasie walczyły nie tylko okoliczne mocarstwa, ale też esperantyści pragnący stworzyć w nim swoje pierwsze i ostatnie państwo pod nazwą Amikejo (“miejsce przyjaźni”). Historia jest dziwna.
A skąd wziął się Akwizgran? Warianty tej nazwy mają często związek ze źródłami termalnymi, które już 5000 lat temu ściągnęły tutaj neolitycznych osadników. “Aachen” pochodzi ze staro-wysoko-niemieckiego słowa oznaczającego “wodę” lub “źródło” (czeska nazwa “Cáchy” powstała właśnie poprzez skrócenie “z Aachen”). Z kolei Polska nazwa wzięła się z łacińskiego “Aque Grani/Aquisgranium”, czyli wód celtyckiego bożka Grannusa.
Dzisiaj można skosztować w centrum miasta gorącej, pitnej wody wypływającej z dwóch kraników w Eliseenbrunnen – eleganckim, neoklasycystycznym budynku, którego śnieżnobiały portyk kontrastuje ze zbukowatym smrodkiem tych siarkowych źródeł. Ale nie sposób narzekać. W Akwizgranie – podobnie jak w Rzymie lub Atenach – historia dawnych wieków organicznie wrasta w ulice nowoczesnego miasta. Tuż za Elisenbrunnen znajduje się niewielki park, a w nim przeszklona konstrukcja dająca wgląd w poszczególne warstwy wykopalisk archeologicznych.
Och, Karol
Złota epoka miasta ściśle związana jest z osobą Karola Wielkiego, dzięki któremu właśnie tutaj przez kilkadziesiąt lat znajdowało się serce kontynentu. To stąd Karol podbił (lub wybił) pół Europy i zapoczątkował epokę renesansu karolińskiego, wprowadzając reformy kościelne, edukacyjne, polityczne i militarne. Daleko mu jednak było do pokojowego władcy-filozofa. Tylko dwa lata jego panowania pozbawione były działań wojennych, w pozostałych Karol wysłał ponad pięćdziesiąt zbrojnych wypraw, a w połowie z nich brał osobisty udział.
Podczas chrystianizacji Sasów kazał ściąć około 4500 jeńców, jednak w owych czasach krwawa działalność misyjna nie była wcale skazą w królewskim CV – wręcz przeciwnie. Karol pewnie zostałby świętym, gdyby nie fakt, że był nie tylko wielkim politykiem i wielkim człowiekiem (przewyższał swoich rówieśników co najmniej o głowę), ale też wielkim – ehm – koneserem kobiecych wdzięków.
Król machał berłem tak entuzjastycznie, że oprócz osiemnastu dzieci ze związków z żonami i konkubinami dorobił się też czeladki anonimowych bękartów. Do oficjalnej linii starali się doczepić Habsburgowie i Plantageneci, do nieoficjalnej należymy praktycznie wszyscy. Zgodnie z prawami statystyki i genetyki większość mieszkańców Europy ma w sobie co najmniej homeopatyczną ilość karolińskiej krwi.
Karol – całkiem dosłownie – jest Europą i zostawił po sobie wiele trwałych śladów. Wymawiamy jego imię za każdym razem, gdy używamy słowa “król”, patrzymy na niego grając w karty, gdzie reprezentuje go obrazek króla kier. Najbardziej widowiskowy pomnik zbudował sobie jednak w Akwizgranie.
Monument historii
Budynek akwizgrańskiej katedry jest streszczeniem ponad dziesięciu wieków rozwoju architektury w jednej, potężnej bryle. Właściwa budowla powstała na przełomie VIII i IX wieku, ale jej architekci szukali inspiracji w jeszcze starszych, bizantyjskich kościołach. Do tej niskiej kaplicy stopniowo przylegały kolejne, nowsze części – kapliczki, kopuły, wieże. Znaczenie świątyni podkreśla fakt, że była on jednym z pierwszych europejskich budynków, które w 1978 roku znalazły się na liście zabytków UNESCO.
Dziś do katedry wchodzimy przez oryginalne, odlane z brązu Wilcze Wrota, z których podwojów szczerzą się dwa lwie pyski. Zgodnie z legendą król wyjechał na wojnę i zostawił budowniczym fundusze na dokończenie katedry. Gdy architekci przehulali cały budżet, zwrócili się o pomoc do diabła, który miał dokończyć budowę w zamian za duszę pierwszej istoty, która wkroczy do kościoła. Budowniczy z przerażeniem stwierdzili, że tą osobą będzie sam papież Leon III, który miał dokonać konsekracji, więc poszli po pomysł do głowy i wpędzili do katedry schwytaną wilczycę. Diabeł wprawdzie wyrwał jej duszę i umieścił ją w dużej, brązowej szyszce, ale gdy odkrył podstęp, wybiegł z kościoła trzaskając drzwiami tak mocno, że urwał sobie palec. Można go dzisiaj znaleźć w pysku prawego lwa.
Po przejściu przez wrota mijamy więc posągi wilczycy i szyszki i wchodzimy do najstarszej części – ośmiokątnej kaplicy. Wszystko podporządkowane jest tutaj boskiej symetrii. Na wysokości prezbiterium kaplicę okala brązowa karolińska balustrada, która kiedyś była dodatkowo pokryta złotem i tworzyła swoistą koronę. Dominującym elementem jest jednak ogromny żyrandol zakupiony w XII wieku przez samego Fryderyka I Barbarossę.
Imponująca metalowa konstrukcja o średnicy 4 metrów zawieszona jest na łańcuchu tworzącym specyficzną iluzję optyczną – jeżeli patrzymy na niego z dołu, łańcuch zdaje się przeczyć zasadom perspektywy, na dole ma taką samą grubość, jak na górze. Prosty trick polega na tym, że ogniwa łańcucha stopniowo rosną, a więc najwyższe są prawie dwukrotnie większe od najniższych.
W prezbiterium znajduje się jedna z największych atrakcji katedry. Tron Karola wygląda zaskakująco skromnie, ponieważ sam król nie lubił przepychu i ubierał się w proste szaty. Ale pozory mogą mylić – ascetyczna, kamienna konstrukcja składa się z płyt, które miały pochodzić z jerozolimskiego grobu Chrystusa. Do dziś noszą one ślady po grach planszowych, które wyryli na nich rzymscy żołnierze. Nie dziwota, że przez długie lata nikt nie zapragnął zmienić tronu na bardziej wystawny model – na przestrzeni siedmiu wieków ukoronowano na nim 30 niemieckich króli.
Święta pieluszka z Akwizgranu
W głównej nawie katedry znajduje się kilka relikwiarzy. W pozłacanym, dwumetrowym Karlsschrein umieszczono szczątki Karola – osobiście dokonał tego cesarz Fryderyk Barbarossa, dla którego Karol Wielki zawsze był niedoścignionym wzorem do naśladowania. Fryderyk kazał zresztą wyryć w relikwiarzu niezbyt subtelny przekaz polityczny – posążek siedzącego Karola przewyższa przygarbione postaci papieża i arcybiskupa, nad władcą wznosi się już tylko Chrystus.
Jednak prawdziwe dziwy znajdują się w innych relikwiarzach w nawie oraz pobliskim skarbcu. Na czasy panowania Barbarossy przypada kulminacja ogólnoeuropejskiego polowania na relikwie, które tak barwnie opisał Umberto Eco w powieści “Baudolino”. Popyt wśród świeckich i kościelnych władz był tak duży, że w obiegu krążyło nieraz kilka czaszek jednego świętego i co rusz pojawiały się nowo odkryte kąski. Jako ówczesna stolica Europy Akwizgran musiał oczywiście zgromadzić najcenniejsze zdobycze.
Oprócz szczątków Karola znalazło się więc tutaj nie tylko sukno, w które owijano ściętą głowę Jana Chrzciciela lub opaska biodrowa Chrystusa. Jest też bicz, którym go smagano, szata rodzącej Maryi, a nawet pieluszki Jezusa. Sama nawa ukrywa w sobie kilka dodatkowych perełek – w drewnianą boazerię wkomponowano na przykład spodeczek i talerzyk do picia herbaty, i to kilkaset lat wcześniej, zanim do Europy dotarł zwyczaj picia tego napoju.
Miasto nie do zdarcia
Imperium Karola rozpadło się niedługo po jego śmierci, dając początek dzisiejszej Francji, Niemcom i Włochom, ale Akwizgran uparcie parł dalej przez kolejne stulecia. Jak każde stare europejskie miasto przeżył swoje wzloty i upadki, pożary, rewolucje i najazdy Wikingów. Dzisiaj przesączony jest niezliczonymi historiami i legendami, ma więc do zaoferowania o wiele więcej niż to, co można opisać w krótkim artykule.
Nie ma miejsca na opisanie pięknego budynku ratusza, który powstał i dojrzewał jednocześnie z katedrą. Nie ma miejsca na “Aachen printen”, lokalną odmianę pierniczków sprzedawanych w różnych postaciach i smakach. Nie zmieściły się dziesiątki metalowych statuetek, posągów, a nawet ruchomych lalek zdobiących miejscowe fontanny. Nie było też legendarnego Bachkalba (dosłownie “wodnego cielęcia”), potwora, który atakuje miejscowych pijaków i ukąszeniem powoduje kaca (o nim pisaliśmy w osobnym artykule).
To wszystko możecie zbadać już na własną rękę, miasto jest przecież oddalone o rzut biletem. I wcale nie musicie się spieszyć – Akwizgran przetrwał kilkanaście tysięcy lat, więc na pewno pociągnie jeszcze chwilę.
P.S. Przy okazji gorąco polecamy bloga Sekulada, skarbnicy wiedzy na temat średniowiecznej architektury i historii. Teksty o Akwizgranie bardzo pomogły nam w przygotowaniu naszego wpisu.
Tekst ukazał się w miesięczniku Zwrot 6/2016
18 komentarzy
Agnieszka Ptaszyńska
08/08/2016 at 07:36o kurcze! Zachęciłeś!
Monika Marcinkowska
08/08/2016 at 07:52To złoto?
Przedeptane
08/08/2016 at 08:05Tak, chyba wszystkie relikwiarze ze szczątkami Karola są pozłacane.
Maria Magdalena Krychowska
08/08/2016 at 08:38przez moment poczułam się jak na maturze z historii ;-) widze, że robimy zdjęcia tym samym aparatem ;-) A tak juz całkiem poważnie to wydaje mi sie, że byłabym pod dużym wrażeniem katedry – te witraże i strzeliste wnętrze robią wrażenie.
Przedeptane
08/08/2016 at 09:12Ups, faktycznie, zapomnieliśmy przepisać tagi na zdjęciach… Dzięki, już wyczyszczone :)
Katedra zdecydowanie robi wrażenie – może i nie jest tak ogromna jak inne znane budynki sakralne, ale nadrabia bogatą historią, klimatem i miksem różnych stylów architektonicznych :)
Natalia Malec
08/08/2016 at 09:20katedra wygląda niesamowicie, pieknie zdobiona, nawety dal niej samej warto pojechać :)
Kamila Kowalewska
08/08/2016 at 09:34średniowiecze to nie do końca moja bajka, ale przyznam, że katedra robi mega wrażenie! :)
sekulada.com
08/08/2016 at 20:45OH! Cudownie, udało Wam się zobaczyć tron koronacyjny Karola :) Ja niestety nie dałem rady psychicznie tego wytrzymać haha ^^ Pozdrawiam i dzięki za wspomnienie mej skromnej osoby!
Przedeptane
08/08/2016 at 20:53Dlaczego nie dałeś rady? Za dużo turystów? My akurat trafiliśmy do A. na początku sezonu, więc był w miarę luz :)
Anita Skowera
09/08/2016 at 05:15A ja nawet nie wiedziałam o istnieniu Akwizgranu ;-)
Magda
11/08/2016 at 16:06Wow, ale fajna lekcja historii! Rzeczywiście, o tych czasach zazwyczaj się nie wie za wiele. Wiem, że to zabrzmi cliche, ale super zdjęcia! Udało wam się takie fajne ostre światło, czy specjalnie robiliśmy zdjęcia o takich porach dnia, żeby to tak fajnie wyszło?
Przedeptane
12/08/2016 at 23:23Na te zdjęcia złożyły się dwa czynniki: 1) Wietrzna, wiosenna pogoda, która rozpędzała smog i chmury. 2) Aparat. Bezlusterkowce Olympusa mają swoje wady, ale przy dobrym świetle dają właśnie takie „żylety” – ostre zdjęcia o żywych kolorach :)
Hamak Life
11/08/2016 at 16:53No właśnie aż sprawdziłam, czy nie jestem u Sekulady…bo w kontekście Australii – uwielbiam! – to bardzo zaskakujący kierunek ;)
Przedeptane
12/08/2016 at 23:14Nie samą Australią i zwierzakami człowiek żyje – historia też da się lubić! :)
Agnieszka
15/08/2016 at 15:25Faktycznie mało wiedziałam na temat tej epoki, zwłaszcza o Karolu Wielkim! Zupełnie inaczej też zwiedza się jakieś miejsca i zabytki, jak zna się ich historię.
mr_szpak
16/08/2016 at 10:00Super o potworze atakującym miejscowych pijaków czytałem ostatnio a tu proszę kolejna mega dawka ciekawostek, chyba jednak zmienię zdanie o naszych zachodnich sąsiadach… :)
Marta - Podróże od kuchni
18/08/2016 at 23:13Ach ten Karol nie wiedziałam, że był z niego taki kobieciarz… ;P
Marcin BWZ
08/04/2019 at 09:13Miło, miło, że coś z NRW… a już myślałem, że zaraz wyskoczy kolejny Berlin :D
Bardzo fajna fotorelacja oraz ciekawy wpis. Byłem już tam 2 razy, ale wpis na temat Aachen jeszcze nie powstał… jeszcze przyjdzie na niego czas :)